| |
Henryk Machalica – telewizyjny dziadek Złotopolski, wybitny aktor odwiedził mszczonowskie Gimnazjum im. Jana Adama Maklakiewicza. Co interesowało młodzież? Oto jej pytania i odpowiedzi gościa.
Henryk Machalica podbudowany mszczonowską młodzieżą
Gimnazjaliści – Czy jest różnica między grą w teatrze, telewizji i w filmie?
Machalica – Zasadnicza różnica to sposób przygotowania roli. Charakteryzacja w telewizji czyni niemalże cuda, w teatrze jest ona tylko półśrodkiem. Nie wystarczy młodzieńca przebrać za starca, by ten nim się stał. Druga sprawa to ilość tekstu, którą aktor musi sobie przyswoić. Nieporównywalnie dużym wysiłkiem są tu role teatralne np. tak duże jak Hamlet.
Gimnazjaliści - Grał pan wiele, czy udało się panu kiedykolwiek zagrać samego siebie?
Machalica - W teatrze bardzo trudno zagrać samego siebie. Film czy telewizja to obrazek, zbliżenia, oka, twarzy... nie trzeba głośno mówić... Postać aktora w Teatrze jest inna.
Choć dziś teatr traci swą specyfikę. W teatrze najważniejszy jest dźwięk. Aktor musi mówić głośno i wyraźnie. Teraz tak bywa, że młodszych aktorów nie widzę i nie słyszę więc do teatru po prostu nie chodzę! Dziś teatr zapomniał o swych środkach, języku, którym powinien mówić. Niewątpliwy na to wpływ ma rozwój innych mediów – głównie telewizji i kina. Wejście do teatru reżyserów filmowych z zupełnie inną wyobraźnią, nastawionych na kompozycje obrazka, bez dbałości o słowo to, to co dziś obserwujemy. A przecież teatr to słowo!
Gimnazjaliści - Kiedy zaczął się pan interesować aktorstwem?
Machalica - To najtrudniejsze pytanie... Ja myślę, że bardzo wcześnie. Urodziłem się na wsi. Ja nie wiem... pewnie mama chodziła ze mną do kościoła. I jak byłem chory i zostawałem w łóżku to wygłaszałem kazania... Oczywiście, dziś ani ja, ani nikt inny już nie pamięta cóż w tych kazaniach mówiłem... W każdym razie, stawałem w tym łóżeczku, trzymałem się drabinki i mówiłem.... Właściwie, w kościele pierwszy raz zetknąłem się z teatrem . Obrządek liturgiczny jest rodzajem teatru. To teatr religijny, kultowy, ale to jest teatr. A ponieważ droga proboszcza prowadziła koło mojego domu, któregoś ranka zaprosił mnie bym był ministrantem. Zacząłem w tym teatrze uczestniczyć. Do pewnego stopnia byłem aktorem! Miałem konkretne zadania – dzwonki, mszał, chusta... Oczywiście wtedy nie myślałem o aktorstwie i teatrze. To ocena z perspektywy lat.
Swą karierę zawodową też rozpocząłem od zawodu niemalże aktorskiego. Minęła wojna. Był rok 1946 – straszna bieda...Poszedłem – teraz już nie ma takich szkół- do Liceum Pedagogicznego. Tam zdawałem maturę. Potem zacząłem pracę. Ten zawód – nauczyciel – to zawód aktorski. Nauczyciel występuje przed publicznością. W tamtych czasach nauczyciele byli uniwersalni. Potem .... było mi za mało. Ten zawód mimo, iż sobie go bardzo ceniłem nie wystarczał mi. Nie dawał w życiu pełnej satysfakcji. Marzyło mi się coś innego...
Gimnazjaliści - Którą rolę wspomina pan najmilej?
Machalica - W Teatrze Narodowym grałem w Weselu Wyspiańskiego. W moim pojęciu jest to najcelniejsza, największa sztuka w polskiej literaturze dramatycznej. Byłem Gospodarzem to rola, którą sobie najwyżej cenię.
Gimnazjaliści - Czy lubi Pan spotkania z młodzieżą?
Machalica - Bardzo! Zawsze mnie podbudowują. Bo jestem już stary... To mnie podbudowuje... | |